piątek, 29 sierpnia 2014

~5. "My nie możemy być razem" ~

Jesienny wiatr muskał delikatnie skórę Eddiego ,kiedy szedł właśnie na spotkanie ze swoją dziewczyną.  Ulice były spokojne ,żadnego człowieka ,ani przejeżdżającego samochodu. Zupełnie jakby ktoś zatrzymał czas. Wchodząc na teren parku ,odetchnął głęboko. Tam również nikogo nie było, jednak wiedział ,że Jane tam na niego czeka. Idąc w głąb ,dostrzegł drobną ,brunetkę ,siedzącą kawałek dalej na ławce. Podszedł do niej. Uśmiechnęła się na jego widok i wstała by przywitać cmoknięciem w policzek.
- Cześć skarbie. - Powiedziała.
- Cześć... - Miller wcale nie był zadowolony z tego, że musiał tu przyjść. Z pewnością bardziej odpowiadało mu towarzystwo Patricii Williamson. Jednak musiał załatwić pewną sprawę...
- Coś nie tak? - Zmarszczyła czoło.- Wyglądasz na zdenerwowanego.
- Praca... Nic takiego. - Skłamał. - Musimy pogadać, kochanie.
- Dobrze. - Usiadła z powrotem na ławkę. - Słucham cię.
- My nie możemy być razem. - Powiedział Eddie.
- Co? Ale...czemu? - Zdziwiła się. Kochała go. Byli razem już dość długo. Miała nawet nadzieję ,że kiedyś będą kimś więcej niż tylko parą ,a teraz...on z nią zrywał?
- Okazało się, że mam 6-letniego syna. Na dodatek kocham jego matkę...
- A mnie nie. - Stwierdziła. - Nigdy nie kochałeś mam rację?
- Nie będę cię okłamywał, Jane. Wiem, że wiązałaś z nami poważne plany. Jane, proszę nie utrudniaj tego... bo wybiorę ją. Zawsze była tylko ona.
- Rozumiem. - Łza zawisła w jej oku. Nigdy nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń, Nigdy nie spodziewała się ,że chłopak...Eddie ,Eddie ,w którym się zakochała powie jej coś takiego. - Cieszę się ,że mogłabym być dla ciebie pocieszeniem chociaż przez chwilę. - Powiedziała podnosząc się. - Życzę ci szczęśliwej przyszłości z twoją...rodziną. - Z trudem przeszły jej przez gardło te słowa. Przecież to ona miała założyć z nim rodzinę ,a tu okazało się ,że on już ją miał. - Cześć.
- Dziękuje za wszystko. Wiedz, że jesteś wspaniałą dziewczyną. Na pewno kogoś znajdziesz. Ten facet będzie naprawdę wielkim szczęściarzem, Jane... A! To nie tak, kocham cię i zawsze będę, ale w innym sensie...
- Skończ. - Uciszyła go gestem ręki. Zaczęła niemal biec. Chciała tylko zniknąć z pola widzenia Eddiego. Wiedziała ,że ją obserwuje. Zaczęła płakać. Jeszcze nigdy nie czuła się tak niepotrzebna i niechciana. Pierwszy raz ktoś złamał jej serce...
Miller nie mógł na to nic poradzić. Nie żałował swojej decyzji. Jednak było mu źle z tym, że Jane źle się czuje.Poczuł jak telefon w jego kieszeni wibruję. Wyciągnął go i odczytał wiadomość ,która właśnie przyszła: Justin się znalazł. Już nie musisz się martwić. P.
Od razu oprzytomniał. Pojechał na komisariat policji. Zapewne tam się znajdował chłopiec i jego matka. Kiedy dojechał na miejsce, dziewczyna stała przed blondynkiem krzycząc, że prawie dostała zawału. Miller obserwował ich z odległości 5 metrów. Jednak po chwili przyszedł Alfie Lewis, który chciał żeby Justin poszedł z nim. Musiał z nim coś omówić. Eddie pomyślał, że to dobry moment... Podszedł do Williamson.
 - Dziękuje za SMSa.
Dziewczyna zerknęła na niego. Wyglądała już o wiele lepiej. Była trochę zdenerwowana ,ale już nie przestraszona do szpiku kości.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Patricia, gdybyś czegoś potrzebowała... Jestem do twojej dyspozycji pod każdym względem. Jeśli Justin czegoś potrzebuje, wal śmiało. Mogę ci nawet płacić alimenty jeśli trzeba. - Już w połowie jego wywodu brunetka energicznie zaczęła kręcić głową.
- Nie ,nie ,daj spokój. Niczego od ciebie nie chcę.
- Tylko mówię... Żałuję, że nie dałaś mi szansy wychowania go. - Stwierdził. - On się wychowuję bez ojca... Wiem co to znaczy, Patricio. Nie pozwól żeby miał tak zmarnowane dzieciństwo.
- On nigdy nie miał ojca ,Eddie. To ,że wpadliśmy i ,że jesteś biologicznym ojcem nie oznacza ,że jesteś ojcem. - Odparła. Prawda była taka, że nigdy nie chciała rozmawiać na ten temat. Nawet z Eddiem. Eddiem, który był właśnie ojcem jej syna.

- Rozumiem, tylko proszę cię... Nie każ mu cierpieć jak ja musiałem. Mój ojciec stał się ojcem dopiero w liceum, przypominam. 
 - Tak i ja też rozumiem. Nie chce ,żeby cierpiał ,ale...po prostu zostawmy tą sprawę. Nie możesz po prostu żyć jak żyłeś wcześniej?
- Nie mogę. Właśnie złamałem serce dziewczynie którą kochałem. 

- Co? - Zmarszczyła czoło.
- Tak, właśnie. Ciebie kocham bardziej. Nie mogłem z nią być.

 - I czego ode mnie teraz oczekujesz? Sam niszczysz sobie życie ,ja o nic cię nie prosiłam...Wręcz błagałam ,żebyś dał spokój.
- Niczego nie oczekuję. Chciałbym tylko żebyś dała nam szansę. Decyzja należy do ciebie.-

 Więc oczekujesz ode mnie, że po 3 latach naszej znajomości i 6 latach rozłąki ja wrócę do ciebie w poskokach.
- Powiedziałem, że niczego nie oczekuję. Liczyłem choć na to, że cokolwiek do mnie jeszcze czujesz.
- Może czuję, może nie. - Mruknęła brunetka bardziej do siebie. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie... A może raczej nie chciała?
- To mi powiedz. - Poprosił. 

- To i tak niczego nie zmieni.
- Wszystko zmieni, Patricia. 

- Nie ,bo nie wrócę do ciebie ,nie rozumiesz?! - jej gwałtowne wybuchnięcie spowodowało ,że kilku funkcjonariuszy obecnych na korytarzu spojrzało w ich stronę. Dziewczyna jednak to zignorowała. - Zrozum.
- Nie! Nie zrozumiem! - Ani chwili się nie wahając i nie zważając na ludzi, Miller przyciągnął dziewczynę do siebie i namiętnie pocałował. Patricia poczuła motyle w brzuchu. W końcu znów mogła znów poczuć jego usta na swoich. Na powrót czuła się jak nastolatka. Wróciły do niej wszystkie wspomnienia ,a jej aż zrobiło się gorąco. To był upragniony pocałunek ,pełen tęsknoty i miłości ,ale...nie odwzajemniła go. Nie mogła. Przed oczami miała Justina. Chciała ,żeby Eddie znów był częścią jej życia ,ale bała się co na to powie jej syn.
Po nie długim czasie odsunęli się od siebie. Dziewczyna nic Nie mówiąc patrzyła na chłopaka nic nie widzącym spojrzeniem. Mogłoby się nawet palić, ona widziała tylko jego.
- I co? Nic? Nie odezwiesz się?
- Wracaj do domu Eddie... - Tylko tyle mogła z siebie wydusić. Nie widziała nic sensownego co mogłaby w tej chwili powiedzieć.
Blondyn prychnął.
- Oczywiście, jak panienka sobie życzy...
- Eddie...- Dziewczyna była już zmęczona tym wszystkim. - Żyłeś beze mnie 6 lat..
- O 6 lat za długo!
- Jasne ,jasne. Wracaj do domu. Jest już późno.
- Patricio! Nigdzie nie idę dopóki mi nie powiesz co do mnie czujesz.
- Nie całuj mnie więcej proszę.
- Powiedz co do mnie czujesz.
- Nienawiść. - Palnęła.
- Czemu ci nie wierzę?
- Bo jesteś naiwny.
- Patricio, dobrze wiesz, że nie nienawidzisz mnie.
- Możesz już iść?!
- Dopiero, kiedy powiesz, że mnie kochasz.
- Dobra, kocham cię. Do widzenia.
- To było sztuczne jak barbie. Pokaż mi tą miłość.
- No chyba śnisz. - Prychnęła. Strasznie irytowało ją zachowanie chłopaka. Ona zresztą nie była lepsza ,również nie chciała się przyznać.
- Pat, nie zachowujmy się jak dzieci. Jesteśmy dorośli!
- To ty zachowujesz się jak dziecko! Uparte ,natrętne dziecko!
- To ja tu mam najwięcej pojęcia o dzieciach!
Podeszła bliżej niego.
- Ale zero pojęcia o tym jak być ojcem ,dla 6 latka ,albo chłopakiem dla jego matki. - Minęła go i usiadła kilka metrów dalej.
Miller postanowił nie nękać dziewczyny. Sam był zmęczony całym zdarzeniem z dzisiejszego dnia. Opuścił komisariat i pojechał do domu.
                                                                      ***

Patricia właśnie otworzyła drzwi do swojego mieszkania i puściła swojego syna przodem. Przez cały czas chłopiec milczał. Usiadł na kanapę w salonie i spojrzał na matkę ,która po chwili weszła do pomieszczenia.
- Powiedz mi... - Zaczęła siadając na przeciwko niego. - Dlaczego uciekłeś?
- Przez ciebie. - Odparł cicho blondynek. Czuł duży żal do Patricii, że nic nie wie o ojcu. Ona jednak wcale nie była już aż tak bardzo przerażona. Była zła. Zła na syna, za to, co zrobił. Kochała go nad życie i nie mogłaby sobie wybaczyć gdyby coś mu się stało. Przecież to nie była wina Niny, tylko jej samej. Nie chciała powiedzieć Justinowi prawdy, dlatego chłopiec się na niej odegrał. To straszne dla matki, kiedy jej dziecko ucieka z domu, a co dopiero umiera! Gdyby ktoś porwał Justina i coś mu zrobił... Patricia nie chciała nawet o tym myśleć.
Brunetka tylko westchnęła.
- Nie rób tego więcej ,martwiłam się o ciebie.
- Dobrze mamo. - Obiecał Justin.
Pogłaskała go po włosach.
- Chcesz coś zjeść? - Zapytała z troską. Dopiero się znalazł, więc Patricii wydawało się, że jest głodny. To było nawet raczej pewne.
- Zrobisz mi tosty? - Odpowiedział blondynek pytaniem na pytanie.
- Pewnie ,że zrobię.
- Chcę dwa, z serem.
Patricia skinęła głową i podniosła się by pójść do kuchni. Kiedy już się tam znalazła, zabrała się za robienie tostów. Po kilku minutach postawiła talerz przed swoim synem.
- Smacznego.
- Dziękuje... Przepraszam mamusiu.
- Mhm...Zjedz i idź do łóżka. Jutro jedziecie na wycieczkę.
- Już jutro?! - Ucieszył się chłopczyk. - Ale zajebiście!

Patricia nie mogła uwieżyć własnym uszom. Czyżby właśnie jej ukochany, idealny syn powiedział brzydkie słowo?!
- Justin!
- Mama!
- Nie wolno ci przeklinać! - Krzyknęła czerwieniejąc ze złości.
- Dlaczego? Wszyscy tak mówią.
- Jesteś za mały!
- Mam już 6 lat. Kiedy ty zaczęłaś?
- Nie wiem ,nie pamiętam ,ale proszę nie przeklinaj.
- Dobra. - Westchnął zrezygnowany blondynek. - Kiedy mogę zacząć?
- Kiedy będziesz dorosły.
- Jak będę mieć 18 lat? - Spytał piskliwym głosikiem pełnym żalu i zdziwienia.
- Tak i koniec tematu.
- To jest chamstwo! - Mruknął i ugryzł ostatni kęs drugiego tosta.
- Jasne ,a teraz spać.
- A kąpiel?
- Wykąpiesz się jutro. - Westchnęła przewracając w dłoni telefon.
- Fuj! Będę śmierdzieć! A tam będzie Katy, mamo!
- Katy? - Dziewczyna zmarszczyła czoło. - Kto to?
- Jedyna dziewczyna jaką lubię.
- Nie powinieneś myśleć o dziewczynach w tym wieku. Jesteś za mały.
- Mamo, to tylko przyjaciółka. Ona i Daniel.
- To dobrze. 

- Daj mi w końcu spokój, chcę spać. Dobranoc.
- Dobranoc. - Brunetka odprowadziła chłopca wzrokiem.
Kiedy wiedziała już, że Justin śpi, poszła do swojej sypialni. Jej syn nie miał pozwolenia na grzebanie w stojącej w kącie komodzie. Nawet jakoś nigdy nic nie pokusiło go, aby tam zajrzeć. Patricia trzymała tam oczywiście swoje rzeczy. Nie miałaby pewnie nic przeciwko temu, żeby Justin tam zaglądał, gdyby nie jeden fakt. Trzymała tam albumy ze zdjęciami z liceum. Wyjęła
jeden z nich i usiadła na łóżku. Na połowie fotografii była ona z Eddiem. To właśnie te zdjęcia miała teraz zamiar obejrzeć. Przeglądając strony myślała o blondynie. Jego słowa ciągle krążyły jej w głowie "Kochałem cię. Nadal kocham" ,no i jeszcze ten pocałunek. Na samą myśl o tym dotknęła swoich ust. Chłopak starał się ,chciał ,żeby znów byli parą. Ona również tego chciała. Nie potrafiła dłużej go odtrącać.  Trzymanie uczuć w środku nie wychodzi człowiekowi na dobre. To niszczy... Postanowiła czegoś spróbować. Sięgnęła po swój telefon i wykręciła numer Amerykanina.
Już po kilku sygnałach Eddie odebrał telefon.
- Pat?
- Hej.
- Coś się stało? - Zapytał. Był bardzo mile zaskoczony telefonem Williamson. Jednak był prawie pewny, że coś musiało się wydarzyć. Po co miałaby dzwonić?
- Nie. Justin śpi. Wszystko jest w porządku. - Odpowiedziała lekko drżącym głosem. Już dawno tak nie stresowała się rozmową.
- A więc, dzwonisz do mnie z własnej woli... Czy wiesz maleńka jak mi ciebie brak?
- Nie wiem. - Kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
- Chciałbym być teraz z tobą.
- Nie wierzę ,że to mówię ,ale... - Zamknęła oczy. - Też chciałabym ,żebyś był teraz ze mną.
- Czy Patricia Williamson tęskni?! Chyba się przesłyszałem... - Miller nie wierzył w to co słyszał. Jednak coś mówiło mu, że to jednak prawda.
- A co? Zabronisz mi?
- Nie, to urocze... Gdzie jesteś?
- W domu. Czemu pytasz?
- Miałem nadzieję, że... Już nic. Łażę po mieście i brakuje mi ciebie.
- Jest prawię noc. Dlaczego nie pójdziesz do domu?
- Mieszkała ze mną Jane. Powiedziała, że mam gdzieś iść, bo nie może na mnie patrzeć, a chce się spakować. Będę tak chodził bez celu do rana. - Wyjaśnił blondyn tonem przepełnionym rezygnacją.
- Jeśli chcesz...możesz przyjść do mnie.
- Nie chcę cię nachodzić, Patty.
- Nie nachodzisz.
- Gdzie mieszkasz?
- Wiesz gdzie jest ten kościół katolicki?
- No wiem... Na plebanii? - Zażartował Miller.
- Bardzo śmieszne. - Wywróciła oczami. - Mieszkam w kamienicy na przeciwko. Pierwsze drzwi ,na paterze ,obok schodów.
- Akurat tak się składa, że tędy przechodzę. - Zaśmiał się chłopak.
- Super. To jak wejdziesz do środka czy nie? - Spytała dziewczyna z nadzieją.
- Chcesz mnie?
- Chcę twojego towarzystwa.
- Właśnie o taką odpowiedź mi chodziło, tylko źle sformułowane. - Odparł z szerokim uśmiechem. Już po chwili Patricia usłyszała pukanie do drzwi. Wstała z kanapy i poszła otworzyć. 

- Hello, baby. - Miller puścił do niej oczko.
- Cześć. - Odpowiedziała wpuszczając go do środka. 

 Miller ją przytulił. Poczuła się jakby latała. Miała motyle w brzuchu, ale teraz były o wiele silniejsze od tych w liceum. Jakby w brzuchu dziewczyny trzepotał skrzydłami mały koliber, a nie kilka kolorowych i lekkich jak wiatr motyli.
- Tęskniłam...

- Wiem, ja też.  - Eddie posłał dziewczynie szczery, szeroki uśmiech.
Weszli razem do salonu i usiedli na kanapie.
- Napijesz się coca coli?
- Pewnie. - Uśmiechnął się.
Dziewczyna poszła do kuchni. Po chwili wróciła z dwoma szklankami z napojem. Postawiła jedną obok Eddie'ego i usiadła.
- Skoro nie chce cię widzieć ,stwierdzam ,że musiałeś strasznie brutalnie z nią zerwać. - Powiedziała.
- Nie, nie. Było spokojnie. Po prostu ma złamane serce. Miała nadzieję, że będziemy razem na zawsze... Nawet chciała mi coś dziś powiedzieć, ale nie zdążyła.
- A co jeśli to było coś ważnego?
- Niby co? - Prychnął.
- Nie wiem.
- Pewnie znowu jakaś bzdura... Olać to. Przeszłość.
- Skoro olewasz przeszłość ,mnie też powinieneś.
- Nie, nie powinienem. A wiesz dlaczego?
- Nie i nie chcę wiedzieć.
- I tak to powiem... Moja miłość do ciebie nie jest przyszłością.
- Skoro tak mówisz.
- Dlaczego zadzwoniłaś? - Spytał zaciekawiony Miller odkładając na pół pełną szklankę. Niestety źle ją postawił i wszystko wylądowało na bluzce Patricii...
- Eddie. - Dziewczyna westchnęła. Poniekąd się cieszyła. Nie musiała odpowiadać na jego pytanie.- Idę się przebrać. - Mruknęła podnosząc się. Wyszła do sypialni.
                                                                         ***

Patricia nie wracała od kilkunastu minut. Eddie postanowił sprawdzić, co się dzieje z nią tak długo. Poszedł za nią do jej sypialni. Brunetka stała przy jednej z szafek ,jednak to nie było rzeczą ,na którą chłopak zwrócił uwagę. Zauważył zdjęcia rozrzucone na łóżku.
- Co to jest? - Spytał spoglądając na brunetkę. W tej chwili miał gdzieś, że dziewczyna którą kocha stoi przed nim w samym staniku, bez bluzki. Kiedy tylko go usłyszała odskoczyła jak oparzona.
- Co ty tu robisz?!
- Sprawdzam czy żyjesz. - Odpowiedział podchodząc do łóżka.
- Idź stąd! Ubieram się!
- Mhm. - Wziął do ręki jedną z fotografii i przyjrzał jej się. Uśmiech pojawił się na jego twarzy ,kiedy zobaczył ,że na każdym zdjęciu jest on i Patricia. - Ciekawe...
- Eddie! Nie rechocz, tylko wyjdź.
- Ciągle wyglądasz pociągająco w staniku. - Zerknął na nią rozbawiony.
- Zboczeniec! - Mruknęła i rzuciła w niego poduszką.
Parsknął śmiechem.
- Już wychodzę. - Powoli wycofał się i zamknął za sobą drzwi.
Po kilku minutach Patricia wyszła z sypialni. Miller czekał na nią w salonie.
- Oglądałaś nasze zdjęcia. - Uśmiechnął się szeroko.

- I co z tego? - Zapytała siadając obok niego.
- Wzięło cię na wspomnienia?
- Trochę. - Przyznała.
- Były dobre czy złe?
- Dobre ,bardzo dobre.
- Mogłaś zostać w domu Anubisa, Pat. Nie zostawiłbym cię.
- Byliśmy małolatami. Kochałeś się bawić ,chodzić na imprezy ,szaleć...Rzuciłbyś to wszystko tylko dlatego ,że przez chwilę nieuwagi ,zostałbyś ojcem?
- To była nasza wspólna sprawa. Szkoda, że nie powiedziałaś... No cóż, czasu nie cofniemy niestety.
- Musimy o tym rozmawiać?
- Nie Patty ,nie musimy.
- Dzięki. - Brunetka odetchnęła z ulgą w duchu.
- Przyjdziesz do mnie? - Zapytał z miną zbitego szczeniaka i wyciągnął do niej ręce.
- Nie wezmę cię na ręce ,jesteś za ciężki. - Odpowiedziała.
- Chciałem żebyś przyszła do mnie na kolana. - Parsknął śmiechem.
- Dlaczego miałabym?
- A dlaczego nie? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Bo Justin śpi w pokoju obok ,a często się budzi by przyjść się napić.
- Ehh... Dobra ściema nigdy nie jest zła. - Westchnął.
- Nie ściemniam.
- Twierdzę tylko, że każda wymówka jest dobra.
Dziewczyna westchnęła zerkając na niego. Ciągnęło ją by się do niego przytulić ,ale nie wiedziała czy powinna.
- Dobra, nie ważne... Obejrzymy jakiś film?
- Nie mam żadnych filmów. Zostaje tylko zwykła telewizja.
- Masz laptopa?
- Jest u Justina.
- Dobra, to nie... Może idź już spać. Wyglądasz na zmęczoną. - Stwierdził.
- Jestem zmęczona. Dzisiejszy dzień mnie wykończył. - Przyznała.
- Śpij, Patricia.
- Nie chcę, chcę jeszcze z tobą posiedzieć.
- To śpij tutaj... - Nie ,to ty chodź do sypialni.
- Dlaczego? Ja nie idę spać.
- Przestań ,jesteś tak samo wykończony jak ja ,na dodatek jutro masz lekcje.
- Dopiero od 10. Wyśpisz się obok mnie?
- Wyśpię. - Zapewniła.
- To zostajemy tu, czy idziemy do sypialni?
- Do sypialni.
- Dobra! - Przekonało go to. Usatysfakcjonowany blondyn wstał z kanapy i mimo protestów wziął dziewczynę na ręce.
- Jesteś głupi. - Mruknęła niezadowolona. Chłopak postawił ją obok łóżka ,a ona posprzątała porozrzucane na nim zdjęcia.
- Niby dlaczego? Tęskniłem...
- Wiem. Kładź się.
Blondyn położył się wygodnie na łóżku Patricii. Brunetka podeszła do szafy i wyciągnęła z jej piżamę, na którą składały się pomarańczowe spodenki i czarny T-shirt.
Wiedziała ,że chłopak cały czas jej się przygląda. Postanowiła trochę go pomęczyć i przebrać się przy nim.
Odwróciła się do niego tyłem i ściągnęła bluzkę, po czym rzuciła nią w kąt. Sięgnęła do zapinki stanika i zmarszczyła czoło. O dziwko ciężko było jej dosięgnąć.
- Eddie. - Jęknęła zerkając na niego.
- Tak? - Wyrwała go z zamyślenia
- Pomożesz?
- Jasne. - Miller zamrugał nerwowo dwa razy, po czym wstał z łóżka i podszedł do Patrici. Odwróciła się do niego tyłem.
- Odepnij. - Poprosiła wskazując palcem na stanik.
Ani chwili się nie wahając pomógł jej przy odpinaniu stanika.
- Dziękuje. - Starała się nie zwracać uwagi na fakt ,że zadrżała kiedy jego palec musnął lekko jej plecy.
Eddie wrócił z powrotem na łóżko i położył się. Williamson ściągnęła stanik i również rzuciła go tam gdzie wcześniej swoją bluzkę. Wciągnęła na siebie T-shirt i pozbyła się spodni ,po czym założyła spodenki. Gotowa ,położyła się obok blondyna.
- Jesteś piękna...
Zdziwiona spojrzała na niego.
- Dobrze się czujesz?
- Już ty się nie martw o moje zdrowie psychiczne. Naprawdę jesteś piękna, wzrok to ja mam dobry.
- Mhm. Dobranoc Eddie.
Blondyn przesunął się bliżej i przykrył dziewczynę kołdrą.
- Dobranoc.
Brunetka spojrzała na niego. Zamknął oczy i leżał na lewym boku ,odwrócony w jej stronę. Przysunęła się do niego i delikatnie przytuliła do jego torsu.

Miller otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko. Mocno ją objął i pocałował w czoło. 
- Dobranoc.
- Zadzwoniłam do ciebie ,bo chciałam ci powiedzieć ,że ja też cię kocham. - Zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie które zadał szmat czasu ,dopiero teraz.
- Wiedziałem, że to było zbyt sztuczne, żeby mogło być prawdziwe. - Zaśmiał się i delikatnie ją pocałował.
Uśmiechnęła się do niego.
- Teraz mogę iść spać. - Zamknęła oczy wtulając głowę w jego szyję. - Dobranoc.







 Hejcia! Długo czekaliście ale się doczekaliście. Rozdział był przesuwany z problemów prywatnych. Są wakacje i po prostu nie zawsze mamy czas xD Są... Ostatni weekend -.- Wyszło trochę za dużo dialogów, no ale nic. Ocenę pozostawiamy wam.

Patricia Williamson - Miller

17 komentarzy:

  1. ŁAŁ !! Jest cudowne, czekałam na to. Następny dodaj szybcj

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wam wyszedł rozdzialik ; d

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne *.*
    Genialnie piszecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! ^^
    http://peddieforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział był warty czekania. Moje kochane Peddie jest razem , fajanie że Justin się odnalazał .I dobrze że Eddie wrócił do Patt a Ona do Niego

    OdpowiedzUsuń
  6. "A wszystko to, bo Ciebie kocham i nie wiem jak bez Cibie moglbym zyc, choc, pokaze Ci czym moja milosc jest, dla Ciebie zabij sie..." :D Super rozdzual! :D Kiedy dodasz next? Mam nadzieje, ze ta wazna sprawa, ktora chciala powiedziec Eddiemu, ta jego byla to nie cos powaznego ;) Np. dziecko xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow!!! Genialny rozdzial!!! Wreszcie razem!! ^.^ Czekam z niecierpliwoscia na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Extra i spadam czytać go jeszcze raz, wiem ze krótki kom ale nie widzę klawiatury bo ciemno jest i co wyraz robię jakieś błędy :D//Domi sory że nie z konta ale nie chce mi się logować xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy kolejny *o* aww ten rozdział taki genialny i romantyczny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy next? :)
    Zapraszam do mnie : http://aftertenyearspeddie.blogspot.com/?m=1
    Dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko! Kocham, Kocham, Kocham, Kocham, Kocham<33333

    To jest cudowne, czytam ciebie od samego początku i nie wiem czemu, ale nie komentowałam, może dlatego, że czytałam przez komórkę. Matko! Kocham twojego bloga, tylko czemu nie piszesz go dalej, przecież on jest cudny, musisz wreszcie napisać, nexta kocham, kocham<333

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudoooo !!!! Pisz nexta bo ja tu umreee !!!! Prosze Cieee <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy dodasz cos na blogu?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy dodasz nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy cos tu się jeszcze kiedykolwiek pojawi?

    OdpowiedzUsuń
  16. 36 years old Office Assistant IV Glennie Dilger, hailing from Terrace Bay enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Gaming. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. moj link

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy