wtorek, 18 lutego 2014

~1. "Jak ma na imię twoja mama?" ~

Początek roku. Chaos i gwar panowały teraz na szkolnym korytarzu szkoły podstawowej ,w której Justin dzisiaj miał zacząć się uczyć. Jego mama podwiozła go pod samo wejście i dała całusa na pożegnanie. Chłopczyk może i miał 6 lat ,ale był jak na swój wiek bardzo inteligenty ,bardziej niż nie jeden nastolatek. Blondynek przewiesił plecak przez ramię i w nowym mundurku pobiegł do środka wielkiego budynku. Zadzwonił dzwonek.Justin szybko znalazł recepcję ,gdzie starsza kobieta powiedziała mu do jakiej klasy ma się udać. Podprowadziła go pod same drzwi i zapukała. Wysoki ,dość młody mężczyzna otworzył i uśmiechnął się serdecznie do Justina.
- Nasz nowy uczeń ,jak mam rozumieć? - Zwrócił się do kobiety ,a  ona skinęła głową.
- Zostawiam go panu. - Położyła rękę na ramieniu chłopca i zniknęła za zakrętem już pustego korytarza. Mężczyzna wpuścił blondynka do środka i kazał usiąść w wolnej ławce ,przy jego biurku. Reszta uczniów z zainteresowaniem patrzyła na nowo przybyłego ,ale on się tym nie przejmował. Zaczęły się dyskusję na temat Justina jednak nauczyciel szybko wszystkich uciszył. 
- Proszę o ciszę ,wszyscy będziecie mieli szanse zapoznać się z... - Powiedział głośno i szepnął do chłopczyka. - Jak masz na imię? 
- Justin. 
- Justinem. - Ponownie zwrócił się do klasy. - Nazywam się Eddie Miller. - Będę waszym wychowawcą. Uczę informatyki. Temat w tym roku jest bardzo przyjemny. Będziemy uczyć się obsługiwać Photoshopa. - Wyjaśnił nauczyciel. 
Mała brunetka podniosła rękę i zapytała:
- Jak się mamy do pana zwracać? 
- Mówcie mi po prostu Eddie. Nie lubię na per Pan. - Odpowiedział Miller. Usiadł za biurko i przeczesał swoje blond włosy dłonią. Justin przyglądał mu się uważnie. Dziwnym trafem widział w nim samego siebie. Dokładnie takie same brązowe oczy ,a włosy może tylko o jeden odcień ciemniejsze niż jego. Nauczyciel otworzył czarny dziennik i wyciągnął długopis.- Sprawdzę teraz obecność... - Oznajmił.
Kiedy doszedł do nazwiska Justina zaniemówił. Nie wiedział co ma powiedzieć ,ale musiał się opamiętać. - Justin... Williamson?
- Obecny. - Odparł chłopiec. Mężczyzna jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nazwisko zapisane w dzienniku.
- Jak ma na imię twoja mama? - Zapytał. Blondynek spojrzał na niego zdziwiony nerwowo bawiąc się swoimi palcami. Matka zawsze zabraniała mu z kimkolwiek o niej rozmawiać ,Justin jednak nie widział powodu ,dla którego miałby nie zdradzić jej imienia swojemu nauczycielowi.
- Ma na imię Patricia. - Odpowiedział po kilku chwilach z dumą w głosie. Bardzo ją kochał ,zresztą to była najbliższa mu osoba. - Pewnie pan ją pozna ,jest super! Zawsze mnie broni i jest taka wyrozumiała. 
Mężczyzna wyraźnie zbladł. Pewnie gdyby był w klasie sam z Justinem mógłby go zapytać o coś więcej. To imię nie dawało mu spokoju. Czyżby Patricia... TA Patricia, którą kochał była matką tego właśnie chłopca? Z kim sobie ułożyła życie? Ma kogoś? Jest szczęśliwa? Czy to aby na pewno jej syn? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi...

Sama nie wiem ,dlaczego zmierzałam właśnie w tamtą stronę. Justin był w szkole ,ja już po rozmowie o pracę ,a teraz za wszelką cenę chciałam zobaczyć akademik ,w ,którym mieszkałam ,kiedy byłam jeszcze nastolatką. Wszystko do mnie wracało. Wszystkie wspomnienia. Sibuna ,bale ,związek z karaluchem ,który ciągle gdzieś jeszcze siedział w moim sercu...Dopiero teraz dochodziło do mnie jak bardzo za tym wszystkim tęsknie...za żarłoctwem Alfiego ,obsesją Jerome'a na punkcie jego włosów ,za piskami Amber ,kujoństwem Fabiana i Mary, za dociekliwością Niny, za radami Joy ,nawet jeśli wciąż mam z nią teraz kontakt, no i za dogryzkami Eddiego. Jak teraz wyglądali? Co robili? Czy mają się dobrze? Zastanawiałam się ,kiedy poczułam ,że wpadam na kogoś ,co raptownie wybiło mnie z mojego monologu prowadzonego w głowie.
- O boże ,najmocniej przepraszam. - Usłyszałam męski głos. Spojrzałam na dół i ujrzałam bruneta zbierającego jakieś papiery z chodnika. Kucnęłam i zaczęłam mu pomagać.
- Nie, to ja przepraszam, zamyśliłam się. - Powiedziałam. Był ubrany w szary sweter i ciemne dżinsy. Kogoś mi przypominał ,ale nie wiedziałam kogo.
Brunet odwrócił głowę. Spojrzał mi prosto w oczy ,a swoje otworzył szeroko ,jakby właśnie zobaczył ducha.
- Patricia? Patricio to ty? - Zapytał.
- Yyy... My się znamy? - Zmieszałam się.
- Nie poznajesz mnie? - Zmarszczył brwi. - Fabian. Byliśmy przyjaciółmi.
- Matko boska, to ty?! - Wydarłam się. Nie spodziewałam się ,że spotkam tutaj kogokolwiek z moich przyjaciół. - Co słychać? Co u Niny? Jesteście razem? - Wypytywałam go. Może zachowywałam się jak Amber w liceum z tymi pytaniami, ale co z tego? Mam usprawiedliwienie, nie widziałam Fabiana kilka ładnych lat...
- Jesteśmy po ślubie ,dwa lata. - Odpowiedział pokazując mi złotą obrączkę ,którą miał na palcu. - A co u ciebie? Zniknęłaś tak po prostu. Nikomu nic nie powiedziałaś. Wiesz ,że Eddie cię szukał? Nie mógł się pogodzić z tym ,że go zostawiłaś.
- Gratuluję... Nie wspominaj o nim, proszę. - Uśmiechnęłam się szeroko. Cieszyłam się ze szczęścia przyjaciół z liceum.
- Nie obchodzi cię już? - Zapytał.
- Nie mam ochoty rozmawiać o tym człowieku. - Odparłam. - Co u Niny? Macie dzieci?
- Może porozmawiamy w bardziej ustronnym miejscu? - Zasugerował rozglądając się dookoła. - Wybudowali tutaj w pobliżu kawiarenkę.
- Jasne, napijemy się kawy? - Spytałam z nadzieją.
- Pewnie. - Uśmiechnął się do mnie i poprowadził polną dróżką do małego budynku ,kawałek dalej. Wnętrze było bardzo miłe ,w ciepłych kolorach. Beżu i jasnym brązie ,jednak było tutaj mało ludzi. Może dlatego ,że to poniedziałek i większość jest w pracy? Fabian podszedł do baru i zamówił dwie kawy ,a ja usiadłam do stolika przy dalszej ścianie pomieszczenia.
Po kilku minutach przyszedł z dwoma filiżankami i usiadł obok mnie. 
- To co tam u Niny? - Zapytałam.
- Wszystko dobrze. Pewnie się spotkacie ,to będziecie mogły po plotkować. - Zaśmiał się. - Często cię wspomina ,wiesz? 
- Ja was też. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- To powiedź.. - Chłopak oparł podbródek na złożonych rękach. - Gdzie byłaś? Dlaczego wyjechałaś? I w ogóle ,co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Przyjechałam niedawno. Mój syn będzie chodził tu do szkoły. - Oznajmiłam.
- Masz syna? - Zdziwił się. - Ile ma lat? Wpadka czy planowane?
- Ma na imię Justin. Ma sześć lat... Nie chcę o tym gadać. - Odpowiedziałam . - A wy macie dzieci?
- Nie ,wiesz ,nie mamy zbytnio na to czasu. Nina zgłosiła się na opiekunkę w domu Anubisa po śmierci Trudy... - Westchnął. - Dużo poświęca im czasu ,ja znów dużo czasu spędzam z moją kapelą, no i prawie się nie widujemy.
- O, masz kapelę?! Czemu nic nie wiem?! - Oburzyłam się na żarty. - Jak się nazywacie?
- Pandemonium...Nie ja wymyślałem nazwę ,Alfie ją wymyślił. 
- Alfie śpiewa?! - Zdziwiłam się. Alfie i kapela!? Na to bym nigdy nie wpadła.
- Nie ,Jerome śpiewa. Alfie gra na perkusji. - Nieco rozbawiła go ,moja mina.
- A ty co robisz? - Spytałam zaciekawiona.
-Piszę piosenki i gram na gitarze. 
- Kto należy do Pandemonium? Tylko wy troje?
- Nie ,jest jeszcze Jaden i Kieran. Był też Eddie ,ale szybko od nas odszedł. 
Zaczęłam się śmiać. 
- Tych dwóch nie znam... Ale ten pacan w kapeli?! Hahaha proszę cię. On nie umie śpiewać!
- I nie śpiewał ,grał na klawiszach. - Chłopak z impetem obracał filiżankę w palcach. - Jednak stwierdził ,że to nudne ,teraz jest nauczycielem informatyki. 
- Co?! - Wydarłam się.
- Wow. - Odskoczył ode mnie jak oparzony. - Tak wiem Eddie i szkoła to dwa różne światy ,no ale widzisz. Ludzie się zmieniają.
- Nie! Nie! Nie! Nie może tam uczyć! - Krzyczałam. A co jak Justin go pozna? Eddie nie może się dowiedzieć!
- Pat spokojnie. - Chłopak starał się mnie uspokoić. - O co ci chodzi?
- Justin poszedł do Allerton Priory! Jeszcze mi ten palant zarazi dziecko głupotą! - Wydarłam się. On nie może poznać swojego ojca!
- Chwalił się wczoraj ,że dzisiaj zostanie wychowawcą pierwszej klasy.
- Nie! Nie mów mi że będzie wychowawcą mojego syna. - Poprosiłam.
- A twój syn poszedł do pierwszej klasy? - Zapytał.
- Tak! Eddie nie może z nim rozmawiać!
Fabian złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Patrzył na mnie jakby rozumiał o co chodzi.
- On jest ojcem ,prawda?
- Skąd ten pomysł? - Spytałam.
- Twój syn ma 6 lat ,zniknęłaś kiedy miałaś 18 lat, niecałe 7 lat temu. Wyjechałaś z powodu ciąży. Nie mylę się ,co? - Swoją dociekliwością przypominał mi ,to jaki rozwiązywał każdą zagadkę ,gdy byliśmy w Sibunie. Zawsze musiał dowiedzieć się wszystkiego. 
- Ty mendo! Musiałeś być kujonem?!... Masz rację. - Dodałam cicho. Po co miałam zatajać prawdę? I tak by kiedyś wyszła na jaw. - Nie mów nikomu, nawet Ninie.
- Prędzej czy później i tak się dowie ,jak każdy. 
- Nie mów mu. Nie chcę tego. - Oznajmiłam. - Eddie i tak nie umie być ojcem...
Brunet westchnął.
- Myślę ,że praca w szkole wiele go nauczyła. Owszem ciągle jest tym dawnym buntownikiem ,ale zrobił się dość poważny. Dziewczyny też nie ma...Może powinnaś się z nim spotkać? Wyjaśnić wszystko i...
- Nic mu nie powiem. - Przerwałam mu. - Ty też masz nie mówić. To tylko i wyłącznie moja sprawa. Jestem dorosła, dam sobie radę.
- Jak wolisz. - Mruknął. - Ale tak czy inaczej będziesz zmuszona się z nim spotkać. 
- Jeśli jest wychowawcą MOJEGO syna, to nie wiem co zrobię... Czeka mnie zebranie na nowy rok szkolny.
- Przynajmniej będziesz miała szanse się z nim zobaczyć po 7 latach. - Stwierdził.
- Nie chcę go widzieć. - Mruknęłam. Spojrzałam na zegarek. Zaraz Justin wróci że szkoły! - Przepraszam cię Fabian. Muszę już iść. Justin zaraz skończy lekcję. Idę go odebrać... Masz ten sam numer?
Skinął głową.
- Może pójść z tobą? Tak się składa ,że szedłem do Eddiego ,kiedy
 na ciebie wpadłem...
- Jak chcesz. - Odparłam obojętnie i wstałam.
Chłopak poszedł w moje ślady. Przez długi czas szliśmy w ciszy ,która była nieco denerwująca.
- Chyba pójdę do Niny... Jest w Anubisie? - Spytałam. Może przedstawię jej Justina...
Brunet spojrzał na zegarek i wzruszył ramionami.
- Pewnie tak ,dochodzi pora obiadowa ,pewnie coś gotuje. 
- Idź do Eddiego... Ja idę po Justina i odwiedzimy Ninę. - Oznajmiłam. Chciałam zobaczyć przyjaciółkę.
- Módlmy się tylko abym mu nic nie wygadał.
- Jak coś powiesz, to ostrzegam, zabiję cię! - Krzyknęłam.
- Nic się nie zmieniłaś. - Zaśmiał się kręcąc głową.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się. - Nikt mnie nie zmieni!
- I tu się mylisz. - Wytknął podnosząc palec. - Kiedy byłaś z Eddiem ,byłaś inna.
- Tej mendy nie ma już w moim życiu! On mi zrobił dziecko! Musiałam przez niego wyjechać...
- Dlaczego to w ogóle zrobiłaś? Nie pomyślałaś ,że może powinnaś zostać? Powiedzieć mu ,że jesteś w ciąży? Wyjeżdżając pozbawiłaś swojego syna ojca. Nigdy nie pytał kto nim jest?
- Pytał... Ale to nie twoja sprawa, bez obrazy Fabian. Może sam się skoncentruj na założeniu rodziny.
- Ja tylko staram ci się pomóc. Ale jeśli tego nie chcesz to twoja decyzja. - Zamilknął. Do szkoły doszliśmy w ciszy. Brunet pożegnał się ze mną i poszedł do środka ,a ja usiadłam na ławce i czekałam aż Justin skończy ostatnią lekcję.

CDN...

Pierwszy rozdział pisany z moją Olą! <333 :*

Patricia Miller 

18 komentarzy:

  1. Suuuper :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny<3 nie moge sie doczekac nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze. Rozdział genialny i już się nie mogę doczekać kiedy Pat zobaczy Edzia !!
    O jaka Nina dobra skoro pomaga w Anubisie ... VICTOR jego ni ma ;(( tak?
    To się nazywa szczęście ,że Eddie uczy Justinka !!
    Bezsensowny komentarz tsa wiem
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!! Kolejna cudowna historia twojego autorstwa *,*
    Szybko napisz nexta i wrzucaj ;** / Wiki

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze zajebiście
    Po drugie extra
    Po trzecie kocham ten bkog
    Po czwarte ubustwiam ten blog
    Po piąte powiem Ci szczerze szacun dla Ciebie
    I po szóste masz ciągle pisać te opowiadania bo jak nie to osobiście Cię zakatrupię

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział !!!!! Czekam na next !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste <3 A gaduła zawsze swoje -.-

    OdpowiedzUsuń
  9. super czekam na next!<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciu ,jakie to zajebiste!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy